„Nie bój się, wierz tylko!” Mk 5,36
Znany i głośny był przypadek małej Gemmy Di Giorgi, która urodziła się bez źrenic. Dziecko nagle odzyskało wzrok po przyjęciu Komunii Świętej z rąk ojca Pio 18 czerwca 1947 roku. Było to wyzwanie rzucone nauce.
W cztery miesiące po tym cudzie znany okulista z Perugii, doktor Caramazza, poddał dziewczynkę szczegółowym badaniom i stwierdził, że nie mając źrenic, nie może widzieć, a jednak widzi. A dziewczynka rosła, chodziła do szkoły, ciesząc się doskonałym wzrokiem. Często przychodziła do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio, słysząc ciągłe komentarze na ten temat, odwracał głowę i wołał:
– Nie mieszajcie mnie w tę sprawę, moi mili! To nie ja, to Matka Boska!
– Ale tylko Ojciec mógł Ją o coś takiego poprosić i zostać wysłuchanym – zareplikował ktoś przytomnie.
Ojciec Jacek Salij w książce Szukającym drogi pisał:
Dlaczego dziś tak mało cudów? Zależy dla kogo mało. Jeżeli ktoś żyje tylko w swoich dwóch wymiarach, to choćby wierzył w cuda i ich pożądał, przecież on nie cudów pragnie, ale nadzwyczajnej zewnętrznej ingerencji Boga. Taki człowiek, nawet jeśli jest świadkiem cudu, to go przeważnie nie zauważy. Dla tego jednak, kto żyje w wymiarze duchowym, cuda są niemal chlebem powszednim. Taki rozpoznaje palec Boży również w rozmaitych widzialnych wydarzeniach, choć zapewne tylko nieliczne spośród tych wydarzeń można by określić jako «niewytłumaczalne z punktu widzenia współczesnej nauki».
Czym jest cud dla człowieka duchowego? Człowiek duchowy nieustannie obraca się w kręgu cudów. Ta sama materia, którą wszyscy dotykamy, ważymy, mierzymy i używamy, jest prześwietlona światłem Bożym, niewidzialnym jednak dla ludzi nieduchowych, ale dopiero w tym świetle ujawnia swoją niezwykłą wspaniałość. Dopiero w tym świetle możemy doświadczyć, że Boża Opatrzność ogarnia dosłownie każdą chwilę naszego życia, że Najlepszy Ojciec opiekuje się nami bez reszty. Nawet choroby, cierpienia i prześladowania, którym na równi podlegają wszyscy ludzie, są przeniknięte mocą Bożą, na którą ludzie nieduchowi są zamknięci. Każdy szczegół naszego życia – dobry i zły – ma swoje korzenie w świecie niewidzialnym i dopiero kiedy to widzimy i w tamtym kierunku poszukujemy, zaczynamy rozumieć, jak cudowne jest życie i świat, w którym żyjemy.
Można więc powiedzieć, patrząc na dzisiejszą Ewangelię, że wiara nadaje sens naszemu życiu. Dlaczego? Bo nie wszystko musimy tłumaczyć sobie do końca. Wiemy już, że nie wszystko da się wytłumaczyć. Cudowne uzdrowienia, niezwykła pomyślność w beznadziejnej sprawie, niewiarygodne nawrócenia. Jako chrześcijanie mamy ogromną siłę. Nie naszą, a otrzymywaną od Boga – wiarę. Jeśli wierzymy, Bóg działa cuda.
Warto w tym miejscu pokazać, jak wiara św. Jana Pawła II oraz ludzi wierzących w siłę jego modlitwy sprawiała cuda:
1. Po urodzeniu dziecka lekarze przepowiedzieli małżonkom Bernhardowi i Mary Mulliganom z Dublina, że ich dziecko umrze, ponieważ jego nerki nie pracują. Stwierdzili, że w tym przypadku tylko cud może pomóc. 20 września 1979 roku papież przybył do Dublina. Zrozpaczona matka podała Janowi Pawłowi II dziecko. Papież pogłaskał je. Za jakiś czas Ojciec Święty otrzymał list, w którym szczęśliwa matka pisała: „Ojcze Święty, Bóg podarował mojemu dziecku zdrowie. To jest cud”.
2. 27 lutego 1981 roku papież odwiedził Manillę na Filipinach. Na skraju ulicy na wózku czekała już na niego 51-letnia zakonnica, matka Vangie. Od 1967 roku była sparaliżowana. Jan Paweł II zatrzymał się, położył ręce na jej głowie i wyszeptał modlitwę. Minutę później siostra podniosła się z wózka, wołając: „Ja mogę chodzić”. Zaraz też odprowadziła Ojca Świętego wraz z grupą ludzi na własnych nogach.
3. W styczniu 1980 roku Watykan zaprosił sparaliżowaną 10-letnią Stefanię Moscę do letniej rezydencji papieża. Na powitanie Ojciec Święty pocałował dziewczynkę w czoło. Matka wkrótce opowiedziała mu jej historię: „Z powodu choroby córka zupełnie straciła chęć do życia, nic nie mówi, a nawet nic nie je”. Po pocałunku papieża wszystko się jednak odmieniło. Dziecko zaczęło po bohatersku walczyć o chęć do życia i wyzdrowienie. W czasie drugich odwiedzin dziewczynka przybyła już wesoła i bez wózka inwalidzkiego.
4. W 1990 roku papież odwiedził Meksyk. W diecezji Zacatecas przyniesiono mu Herona Brodillo, wtedy czteroletniego chłopca chorego na białaczkę. Papież pobłogosławił go i białaczka wkrótce ustąpiła. Kardynał Javier Lazano Berragon stwierdził: „Stałem obok i widziałem, jak papież pobłogosławił chłopca, ucałował i uzdrowił”. Meksykańscy lekarze stwierdzili, że fakt ten jest dla medycyny niewytłumaczalny.
Trzeba więc dostrzegać cuda, które Pan w swym miłosierdziu czyni. Trzeba prosić o otwartość oczu, aby dostrzegać bardzo wymowne ingerencje Mistrza z Nazaretu. Niech komentarzem do tych rozważań będą słowa listu młodej osoby do Boga. A może mógłby to być także twój list...
Byłeś w moim życiu tylko krótką chwilę,
mały ułamek tego, co się jeszcze stanie...
A jednak tak długo –
tak długo na tyle,
by zagnieździć się w sercu – dłużej niż na chwilę –
bo niemal na stałe...
Ja nie wiem, co czułam, co czuję?
Wiem, że to tak wiele,
a zarazem mało...
Już się nie powtórzy, ale będzie we mnie,
co się kiedyś stało,
co się z nami działo...
ks. Janusz Mastalski