"Finanse z Jezusem": "Na początku było słowo..."

„Ludzie zewsząd schodzili się do Niego.” Mk 1, 45

15 czerwca 1994 roku św. Jan Paweł II, komentując dzisiejszą Ewangelię, mówił:

Jezus okazał współczucie cierpiącym i obłożnie chorym, objawiając wielką dobroć i wrażliwość swego serca pragnącego wykorzystywać również władzę czynienia cudów, aby pomagać cierpiącym na duszy i ciele. Dlatego dokonywał wielu uzdrowień, a chorzy garnęli się do Niego, by doznać Jego mocy uzdrawiania. Poprzez poświęcenie, z jakim Jezus chciał uwalniać od brzemienia choroby lub niedomagań przychodzących do Niego ludzi, ukazuje On nam szczególne zamiary miłosierdzia Bożego względem nich: Bóg nie pozostaje obojętny wobec cierpień związanych z chorobą i ofiaruje chorym swą pomoc w zbawczym planie, objawionym i urzeczywistnianym w świecie przez Słowo Wcielone.

Jakże więc nie wykorzystać tej uzdrawiającej mocy Boga! A dzisiejsza Ewangelia nie tylko ukazuje ową moc, ale także instruuje człowieka, jak z nią współpracować, jak ją wykorzystać.

I tak ewangelista zapisał, że „ludzie zewsząd schodzili się do Niego” (Mk 1). Uznali zatem, że są chorzy, potrzebują pomocy i mają szansę wyzdrowienia. Niestety współczesny człowiek wielokrotnie nie chce się przyznać do choroby (szczególnie duszy). Często ucieka od myśli, że właśnie mały guzek na jego ciele może być niebezpieczny. Po prostu go lekceważy. Podobnie jest z ludzkim sumieniem. Często te drobiazgi są powodem dramatów rodzinnych. Nie tak dawno opublikowano kilkadziesiąt powodów, dla których powstają problemy w domu. Oto niektóre z nich:

  1. Znajdowane w umywalce włosy.
  2. Pozostawione na lustrze łazienkowym ślady po kremie do golenia lub paście do zębów.
  3. Chrzęst wyłamywanych palców, które powodują niepokój partnera.
  4. Przeskakiwanie z kanału na kanał przy oglądaniu telewizji.
  5. Wchodzenie na dywan w brudnych butach.
  6. Niezasuwanie firanki po popatrzeniu przez okno.
  7. Podniesiona deska w toalecie.
  8. Palenie papierosów w sypialni lub pokoju, gdzie się często przebywa.
  9. Notoryczne spóźnianie się na obiad.
  10. Bałagan pozostawiony po rozebraniu się.

Na pierwszy rzut wydaje się, że są to rzeczywiście drobiazgi. Urastają one jednak do wielkiego problemu, z którego rodzą się awantury, a nawet rodzinne kryzysy. Podobnie jest z sumieniem. Pozornie niewielkie grzechy, niedociągnięcia czy zaniedbania stają się w pewnej chwili nałogiem, przyzwyczajeniem czy wręcz narzędziem odchodzenia od Boga, zasad, a także Kościoła. Zatem pierwszą radą z dzisiejszej Ewangelii jest zasada: uznaj swoją grzeszność, dostrzeż nawet najmniejsze objawy choroby.

Druga rada zawarta jest w słowach trędowatego: „Jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić” (Mk 1). Jest to tak naprawdę forma pełnej ufności i pokornej modlitwy o pomoc. Człowiek, który pragnie Bożego miłosierdzia, musi mocno wierzyć, że zostanie ono udzielone. Musi to być też modlitwa pełna pokory i poddania się woli Bożej. Nie może być tak jak w historii pewnego sknery, który modlił się żarliwie tymi słowami: „Panie Boże, jeżeli dasz mi wygrać milion złotych – bądź mi świadkiem – to sto tysięcy rozdam ubogim. Obiecuję Ci to z całego serca. Ale jeżeli mi nie wierzysz, to potrąć z góry tę sumę, a mnie ofiaruj tylko resztę”. Nie wystarczy zatem tylko uznać, że jest się potrzebującym. Trzeba jeszcze pełnej zawierzenia postawy modlitewnej i wołania o uzdrowienie. I to jest druga zasada zawarta w dzisiejszym ewangelicznym instruktażu.

Jest jeszcze jedna istotna wskazówka ukazana w owym biblijnym wydarzeniu. Wszyscy, którzy pragnęli być uzdrowieni, musieli na początek włożyć wysiłek, aby dotrzeć do Chrystusa. Każdy człowiek powinien pokonywać w sobie zniechęcenie, obawy czy zwykłe lenistwo po to, by docierać do Uzdrowiciela. Trzecią więc zasadą umiejętności korzystania z Bożego miłosierdzia jest osobisty wysiłek we współpracy z łaską Bożą. Musi to być wysiłek rzeczywisty, a nie pozorny. Dobrze ilustruje tę zasadę pewne opowiadanie.

Matka chciała wysłać małego Łukasza do sklepu po jakąś potrzebną drobnostkę. Ale malec – nie wiadomo z jakiego powodu – akurat w tym momencie nie miał ochoty do takiej posługi, więc z uporem godnym lepszej sprawy powtarzał: „Nie pójdę i koniec!”. Po kilkuminutowych perswazjach zdenerwowana matka wręczyła chłopcu pieniądze, karteczkę i torbę i wyprowadziła go na dwór. Dziecko stało jakiś czas nieruchomo i powtarzało to swoje „nie pójdę”, ale potem, widząc, że nie ma szans na przeforsowanie swojego widzimisię, poszło powoli w stronę sklepu, wyrzucając jeszcze na odchodnym: „Nóżkami idę, ale sercem stoję w miejscu!”.

Jeśli człowiek chce być uzdrowiony, musi zaangażować całego siebie do współpracy z Mistrzem z Nazaretu.

Dzisiaj każdy powinien pochylić się nad swoimi chorobami duszy i uznać, że tylko Bóg jest w stanie pomóc w ich przezwyciężeniu. Pomocą w tym mogą być pełne ufności słowa św. Jana Pawła II:

Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.

ks. Janusz Mastalski (źródło: https://www.ekspreshomiletyczny.pl/)