„Do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.” Mt 10, 32
W 2005 roku przeprowadzono w Polsce badania dotyczące kondycji psychicznej jej mieszkańców. Wśród pytań zadanych ankietowo wybranej grupie znalazło się też jedno dotyczące osiągnięć naszych rodaków. Na pytanie: „Z czego jesteś dumny?” odpowiadano różnorako, a statystyczne ujęcie otrzymanych rezultatów jest następujące:
- Jestem dumny z moich osiągnięć zawodowych (64,3%).
- Jestem dumny z mojej rodziny i z tego, co osiągnęła (56,2%).
- Jestem dumny z tego, że papież był Polakiem (54%).
- Jestem dumny ze swojego nazwiska i z rodziny, z której pochodzę (41,3%).
- Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem (35,2%).
- Jestem dumny z tego, że jestem katolikiem (3,5%).
Czyż z tych badań nie wynika, że statystyczny Polak, choć przyznaje się do swego katolicyzmu, to większej wagi do tego faktu nie przywiązuje? A przecież Jezus wyraźnie zapewnia: „do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10). Czyż nie jest to wezwanie do świadectwa i dumy ze swej wiary? Dlaczego jednak wielu katolików nie potrafi manifestować swojej radości z przynależności do Kościoła, a wręcz przeciwnie – skrzętnie to ukrywa?
Jako przykład podam dialog zasłyszany w pewnej firmie. Otóż w biurze projektowym toczy się rozmowa na temat Kościoła i księży. Jeden z rozmówców, przykładnie chodzący na Mszę Świętą w niedzielę, nie reaguje na pomówienia i dowcipy ukazujące duchowieństwo w złym świetle. Poproszony o komentarz mówi: „Odczepcie się ode mnie. Ja z czarnymi nie mam nic wspólnego. To, że chodzę do kościoła, jeszcze nic nie znaczy”. Czyż nie jest to klasyczny przykład współczesnego zaparcia się swej wiary? Skąd ta swoista religijna schizofrenia?
Odpowiedź na to pytanie można odnaleźć w dzisiejszej Ewangelii. Jezus mówi: „Nie bójcie się ludzi” (Mt 10). Mistrz z Nazaretu przekonuje każdego człowieka, że opinia publiczna jest mniej ważna. Najistotniejsze jest trwanie przy Panu.
Jan Paweł II na kilka miesięcy przed Rokiem Jubileuszowym mówił do młodych:
Drodzy przyjaciele, zwłaszcza wy, boleśnie zranieni przez życie, bądźcie pewni, że Chrystus jest bliski ludziom prostego serca i że wzywa wszystkich do prawdziwego szczęścia; głoście swoim istnieniem, jak dobrze jest wiedzieć, że On kocha nas i akceptuje takich, jacy jesteśmy; ukazujcie, że wszyscy ludzie są braćmi i siostrami, których należy kochać i akceptować! Na progu Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 nie lękajcie się podjąć decyzji, że pójdziecie za Chrystusem, zawierzycie Mu do końca i będziecie głosicielami Jego miłości!
«Pokój ludziom dobrej woli»: 2000 lat temu światłość rozjaśniła świat. Dzisiaj sam Jezus prosi was, byście rozpalili ogień na ziemi – ogień Jego miłości. Raz rozniecona miłość nie może zatrzymać się w drodze, musi się rozszerzać, płonąć i rozlewać swój żar jak najdalej! Nie lękajcie się, Duch Pański poprzedza was i towarzyszy wam na drodze codziennego życia; On jest waszym przewodnikiem i światłem.
Te słowa są wciąż aktualne...
Zatem aby być dumnym ze swej przynależności do Chrystusa, trzeba pokonać lęk przed opinią publiczną, przed ludźmi, którzy inaczej myślą. Tylko wtedy człowiek może opanować pokusę zaparcia się Chrystusa. Jan Paweł II, komentując dzisiejszą Ewangelię w Gorzowie Wielkopolskim, mówił:
Człowiek odczuwa naturalny lęk nie tylko przed cierpieniem i śmiercią, ale także przed odmienną opinią bliźnich, zwłaszcza gdy ta opinia posiada potężne środki wyrazu, które łatwo mogą się stać środkami nacisku. Dlatego człowiek często woli się przystosować do otoczenia, do panującej mody niż podjąć ryzyko świadectwa wierności Chrystusowej Ewangelii. Męczennicy przypominają, że godność ludzkiej osoby nie ma ceny, że «godności tej nie wolno nigdy zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od trudności» (Veritatis splendor, 92). «Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?» (Mk 8). Dlatego jeszcze raz powtarzam za Chrystusem: «Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą» (Mt 10).
Papież Polak całym swoim życiem pokazał, że można trwać do końca przy Chrystusie, choć wszystko sprzysięga się przeciw tej wierności. Jan Paweł II, cierpiący, kontestowany przez pewne środowiska, krytykowany za rzekomo konserwatywne poglądy, trwał przy Panu, wszędzie przyznając się do Niego. W czasie pożegnania podczas jednej z pierwszych pielgrzymek do Polski zachęcał wszystkich Polaków do wierności Bogu:
W dniu inauguracji mego pontyfikatu na placu św. Piotra wypowiedziałem słowa, które pragnę tu dzisiaj powtórzyć: «Nie obawiajcie się przyjąć Chrystusa. Otwórzcie, a nawet otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, ustrojów ekonomicznych i politycznych, rozległych dziedzin kultury, cywilizacji, postępu. Nie lękajcie się, Chrystus wie, co jest w człowieku. Tylko On to wie. Dzisiaj tak często człowiek nie wie, co nosi w sobie, w głębi swej duszy, swego serca. Pozwólcie zatem, proszę was, błagam was z pokorą i ufnością, pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka. Tylko On ma słowa życia, życia wiecznego».
Tak było, jest i będzie. Będzie na zawsze. Amen.
ks. Janusz Mastalski (źródło: https://www.ekspreshomiletyczny.pl)