„Chwalebny jesteś, wiekuisty Boże.” Dn 3, 52b

Był piękny majowy dzień. Zapowiadał się kolejny udany czas dla 25-letniego Marka. Jechał do swojej narzeczonej Marysi, która czekała na niego z niecierpliwością, bowiem wspólnie mieli rozwozić zaproszenia na ślub. Jak zwykle podjechał do niej pod sam dom. Tak jak zawsze przywitał się z przyszłą teściową, która go wprost uwielbiała. Szybko z narzeczoną wyszli z domu, bo zaproszeń było jeszcze sporo. Wszędzie, gdzie jechali, byli przyjmowani serdecznie. Ileż razy usłyszeli, że są zgraną parą. Ostatnie zaproszenie dostarczyli około 21. Zmęczeni, ale szczęśliwi wracali do domu. Zmieniła się jednak pogoda, zaczęła się typowa wiosenna burza! Samochód wpadł w poślizg i wylądował na drzewie. Ona cudem wyszła z wypadku cała i zdrowa. On leżał nieprzytomny. Marysia wpadła w panikę. Jedyne, co przyszło jej do głowy, to przeżegnanie się. Nie potrafiła się nawet modlić. Po uczynieniu znaku krzyża nadludzkim wręcz wysiłkiem odrzuciła pień drzewa, wyciągnęła swego ukochanego z samochodu i w ten sposób go uratowała. Później wszyscy dziwili się, jak mogła podnieść tak ciężki kawał drzewa. Marysia ma jednak swój pogląd na tę sprawę: „Znak krzyża sprawił, że uwierzyłam w swoje siły!”.

Psychologowie mają na to własne wyjaśnienie. Okazuje się, że człowiek w chwilach szczególnej mobilizacji potrafi przekroczyć swoje możliwości i ograniczenia. Pozostaje jednak pytanie, co jest bodźcem do takiej przemiany. Dla Marysi takim bodźcem stał się znak krzyża, który przecież my wszyscy tak często czynimy. W kontekście tej historii i dzisiejszej uroczystości trzeba zadać sobie pytanie: Czym znak krzyża powinien być dla każdego z nas, skoro w imię jego można tak wiele? Niestety, często zapominając o odpowiedzi, zaczynamy podchodzić nieodpowiednio do tego wyjątkowego gestu. Wymieńmy teraz najczęściej popełniane zaniedbania w tym względzie:

  1. Nonszalancja w czynieniu znaku krzyża, która prowadzi do rutyny.
  2. Bezmyślne wypowiadanie słów: „W imię Ojca i Syna...”
  3. Niedbałość w czynieniu znaku krzyża, przez co zmniejsza się szacunek do niego.
  4. Dziwne gesty wykonywane przy słowach: „W Imię Ojca i Syna...”, zupełnie nieprzypominające znaku krzyża.
  5. Czynienie znaku bez wyraźnej potrzeby, na przykład dla żartu.
  6. Wstyd przed uczynieniem znaku krzyża w momencie przechodzenia obok kościoła.

Mimo że pewnie w niektórych zaniedbaniach jesteśmy „nałogowcami”, wróćmy do pytania o to, czym jest znak krzyża czyniony przez każdego z nas. Znak krzyża jest przede wszystkim wyznaniem wiary w Boga Trójjedynego. Jest to najkrótsza, ale najbardziej wymowna „reguła” naszej wiary. Czyniony znak krzyża staje się swoistym świadectwem przynależności do Boga i Kościoła. Całe Credo, które za chwilę wypowiemy, streszczone jest w tej prostej i krótkiej formule: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. W takim momencie każdy z nas powinien sobie uświadomić, że wszystko, co czyni, ma swoje odniesienie do Boga w trzech osobach. Powinniśmy w ten sposób pamiętać o Ojcu, który „tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3). Natomiast wierność tej prawdzie możliwa jest dzięki Duchowi Świętemu, którego każdy z nas otrzymał. To wielka tajemnica wiary. Trzeba ją przyjąć z taką prostotą, z jaką czyni się znak krzyża. Próba wyjaśniania tajemnicy Trójcy Świętej „na sposób ludzki” może prowadzić do błędów, a nawet herezji. Stąd też zamiast szukać tzw. logicznych interpretacji prawdy objawionej o Bogu Trójjedynym, może lepiej skoncentrować się na godnym i pełnym zaufania wypowiadaniu słów: „W imię Ojca i Syna...”.

Znak krzyża jest nie tylko wyznaniem wiary, ale także krótką modlitwą. Święty Jan Chryzostom zwykł mawiać: „Nic nie jest tak ważne jak modlitwa; sprawia ona, że to, co niemożliwe, staje się możliwe, to, co trudne, staje się łatwe. Jest niemożliwe, aby grzeszył człowiek, który się modli”. Nieraz mamy problemy z zebraniem odpowiednich myśli na modlitwę. Przeżegnanie się może dać wielką moc, bowiem jest to krótka, ale skuteczna modlitwa, o czym mogła się przekonać bohaterka historii przytoczonej na początku. Ta modlitwa ma szczególny wymiar, bowiem czyniący znak krzyża pragnie w imię Trójcy Świętej oddać się Opatrzności. Czyż nie jest to wspaniały akt strzelisty, który daje poczucie bezpieczeństwa?

W uroczystość Trójcy Świętej pochylamy się nad tą tajemnicą i pragniemy przeżyć spotkanie z Bogiem Trójjedynym. Oby to spotkanie miało taki wymiar, jaki towarzyszył św. Faustynie Kowalskiej podczas modlitwy.

W pewnej chwili po Komunii Świętej usłyszałam te słowa: Tyś jest nam mieszkaniem. W tej chwili odczułam w duszy obecność Trójcy Świętej – Ojca, Syna i Ducha Świętego, czułam się świątynią Bożą, czuję, że jestem dzieckiem Ojca; nie umiem wytłumaczyć wszystkiego, ale duch to dobrze rozumie. O dobroci nieskończona, jak bardzo zniżasz się do nędznego stworzenia.

Takie spotkanie będzie możliwe, jeśli zwrócimy uwagę na szczegóły wyznawania naszej wiary w Trójcę Świętą. Takim szczegółem (jednym z wielu) jest znak krzyża.

ks. Janusz Mastalski (źródło: https://www.ekspreshomiletyczny.pl/)