„Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz.” J 11, 27
Na początku 2005 roku przeprowadzono badania socjologiczne dotyczące podejścia Polaków do problemu wiary i grzechu. Okazało się, że dla wielu naszych rodaków niektóre grzechy nie wydają się problemem. Na przykład w nie tak odległych latach blisko półtora miliona Polaków załatwiło sobie tzw. lewe renty. Ponadto coraz więcej jest oszustw podatkowych i nieprzysługujących zwolnień lekarskich. Blisko 58% Polaków nie uważa za grzech współżycia seksualnego przed ślubem, 52% nie widzi nic złego w antykoncepcji, a co drugi Polak akceptuje życie bez ślubu. Ponad 39% badanych nie potępia rozwodów, a 34% akceptuje przelotne romanse. Aż 70% nie uważa za grzech „święcenia” dnia świętego w supermarkecie, a 55% nie dostrzega niczego zdrożnego w prowadzeniu prywatnych rozmów przez służbowy telefon. Prawie 39% Polaków nie wyrzuca sobie łamania przepisów ruchu drogowego, a ponad 30% ma spokojne sumienie, źle pracując czy oszukując w podatkach. Aż 29% nie uważa za grzech dawania łapówek lekarzom, a 27% – policjantom. Palenie marihuany nie jest z kolei grzechem dla 26%. Ponad 32% badanych w sondażu uznało, że grzechem nie jest homoseksualizm. Z analiz prof. Janusza Mariańskiego wynika, że Polacy za najmniej ważne uważają przykazania drugie, trzecie i ósme!
Czy takie podejście do moralności, tak ukształtowane sumienia nie zaburzają prawdziwej wiary w Boga? A może coraz częściej współczesny człowiek uważa, że Stwórca nie jest drobiazgowy, rozumie, że takie są czasy! Czyż nie są to prawdziwe znaki czasu? Z jednej strony zamazany obraz Boga, a z drugiej szukanie usprawiedliwienia swoich niekonsekwencji i błędów.
W tym kontekście dzisiejsza Ewangelia ma szczególny wydźwięk. Postawa Marty jest niezmiernie pouczająca. Trzeba z niej wyciągnąć odpowiednie wnioski. Siostra Łazarza na pytanie o wiarę w Jezusa bez wahania odpowiada twierdząco. Zaczyna jednak swój dialog z Mistrzem od jakże wymownych słów: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” (J 11). Ta wiara w Bożą opiekę jest wręcz modelowa! Obecność Boga w życiu zapewnia pomyślność! Przy takiej ufności nie trzeba kombinować, nie szuka się rozwiązań grzesznych. Sama obecność Pana uwrażliwia człowieka na jakość jego życia, ale także daje poczucie bezpieczeństwa! Święty Augustyn pisał przed wiekami dobitnie: „Niech twoje wyznanie wiary będzie dla ciebie jakby zwierciadłem. Przeglądaj się w nim, by zobaczyć, czy wierzysz w to wszystko, co wypowiadasz. I każdego dnia raduj się twoją wiarą”. Można więc powiedzieć, że autentyczna wiara przekłada się na wierność w codziennym postępowaniu, w szukaniu Bożej woli, współpracy z łaską Pana!
Ewangeliczna Marta nie poprzestaje jednak na wyznaniu wiary w moc obecności Jezusa. Dodaje z przekonaniem: „Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga” (J 11). Tylko wiara w Bożą wszechmoc pozwala na tak jasną deklarację. W naszym życiu spotykamy się wielokrotnie z bezsilnością, z „murem” przeciwności, a także z własną bezradnością. Często liczymy tylko na siebie, wychodząc z założenia, że od nas samych wszystko zależy. Jakże wymowne słowa skierował Jezus do siostry Faustyny Kowalskiej: „Przyczyną twoich upadków jest to, że za wiele liczysz sama na siebie, a za mało opierasz się na Mnie. Wiedz, że sama z siebie nic nie możesz. Nawet łask moich nie jesteś zdolna przyjąć bez szczególnej pomocy mojej”. W naszych życiowych decyzjach trzeba pozwalać Bogu na Jego „dopisek”, bowiem wiara zakłada całkowite poddanie się Opatrzności.
Czytając dzisiejszą Ewangelię, nie można przeoczyć jeszcze jednej ważnej deklaracji Marty. Na pytanie o wiarę w Jezusa (mimo śmierci Łazarza) nie waha się zdecydowanie odpowiedzieć: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz” (J 11). Tak zdecydowana postawa uczy współczesnego człowieka konsekwencji. Niezależnie od tego, jakie spotkają nas „wyroki Boże”, trzeba Mu ufać i zawierzać swoje życie, problemy, najbliższych. Marta udowadnia, że nawet w obliczu niespodziewanej śmierci można pozostać przy Bogu bez buntu. Nie jest to oczywiście prosta do realizacji postawa! Kiedy przychodzi ból czy cierpienie, łatwo szukać winnego w Bogu. Jezus jednak pokazał, że możliwa jest zupełnie inna postawa. W Wielkim Poście Mesjasz udowadnia, że ból może mieć charakter wyzwalający. W cierpieniu człowiek ma szansę przekroczyć siebie, swoje słabości i egoizm oraz odkryć przemieniające oblicze cierpienia. Marta, pochylając się nad grobem brata, cierpiała, ale jednocześnie oddawała wszystko Bogu.
Jakże w tym miejscu nie przytoczyć postawy Jana Pawła II, który przebudziwszy się po zabiegu tracheotomii, napisał na kartce: „Coście mi zrobili? Mimo wszystko: totus Tuus”. Takie całkowite oddanie Bogu to wspólny mianownik postawy Jezusa, Marty i papieża. Jest ona także osiągalna dla nas. Potrzeba jednak jednego: troski o własną wiarę! Jak to czynić? Odpowiedź daje dzisiejsze czytanie z Listu do Rzymian. Święty Paweł wzywa, aby nie żyć według ciała, ale według ducha. Jest to możliwe, „jeśli tylko Duch Boży w nas mieszka” (Rz 8). Zadbajmy więc o nasze wewnętrzne świątynie Ducha Świętego, o łaskę uświęcającą.
ks. Janusz Mastalski (źródło: https://ekspreshomiletyczny.pl/)