„Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.” Mt 5, 20
Jakże wymowna jest anegdota, która pokazuje brak zrozumienia tego, kim jest Bóg. Oto ona:
Pobożny mąż spotkał w zimie (a mróz był siarczysty) małą dziewczynkę. Stała na brzegu drogi. Trzęsła się z zimna, bo miała na sobie tylko cienką sukienkę. Widać też było, że już od paru dni nie miała nic w ustach. Dziecinne oczy patrzyły bez nadziei. Pobożny mąż przeżył bardzo to niespodziewane spotkanie. Zdenerwował się dziecięcą nędzą. Zaczął wymyślać Bogu, że do tego dopuścił, że nic nie zrobił, aby ulżyć temu dziecku. Pan Bóg milczał cały dzień, a w nocy nieoczekiwanie odpowiedział: „Owszem, zrobiłem coś: stworzyłem ciebie!”.
Zamiast buntu człowiekowi powinna towarzyszyć postawa odpowiedzialności za jego czyny i świadomość posłannictwa. Dzisiaj Chrystus mówi do każdego z nas: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5). To swoiste wezwanie do autentyczności i jednoznaczności nie pozwala na bunt wobec Boga. Domaga się raczej aktywności i wrażliwości. Jakie muszą zaistnieć warunki, aby postępowanie ludzi było jednoznaczne i aby poczuli, że są odpowiedzialni za innych?
Najpierw człowiek musi wejść na drogę maksymalizmu. W słowach: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5) zawarte jest wezwanie do, mówiąc dzisiejszym językiem, pójścia na całość. Nie można być jednoznacznym, jeśli ciągle przed oczyma stoi pytanie: Czy mi się to opłaca? W każdej sytuacji chrześcijanin powinien szukać najbardziej optymalnego rozwiązania, reakcji czy odpowiedzi. Popatrzmy chociażby na nasze świętowanie niedzieli. Czy rzeczywiście można w sposobie przeżywania przez nas święta dostrzec maksymalizm, jednoznaczność? Jan Paweł II w liście Dies Domini (1998) pisał:
Obowiązek świętowania niedzieli – zwłaszcza przez udział w Eucharystii i przez odpoczynek w duchu chrześcijańskiej radości i braterstwa – staje się bowiem w pełni zrozumiały, jeśli pamiętamy o różnorakich wymiarach tego dnia, na które zwrócimy uwagę w niniejszym Liście. Dzień ten stanowi samo centrum chrześcijańskiego życia. Jeśli od początku pontyfikatu niestrudzenie powtarzam słowa: „Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”, to dziś chciałbym z mocą wezwać wszystkich do ponownego odkrycia niedzieli: Nie lękajcie się ofiarować waszego czasu Chrystusowi! Tak, otwórzmy Chrystusowi nasz czas, aby On mógł go rozjaśnić i nadać mu kierunek. On jest Tym, który zna tajemnicę czasu i tajemnicę wieczności i ofiarowuje nam „swój dzień” jako zawsze nowy dar swojej miłości. Ponowne odkrycie sensu tego „dnia” jest łaską, o którą należy prosić nie tylko po to, aby wypełniać w życiu nakazy wiary, ale także by dać konkretną odpowiedź na prawdziwe i głębokie pragnienia każdego człowieka. Czas ofiarowany Chrystusowi nigdy nie jest czasem straconym, ale raczej czasem, który zyskujemy, aby nadać głęboko ludzki charakter naszym relacjom z innymi i naszemu życiu.
Czyż w tych słowach nie jest zawarty apel o maksymalizm w spotkaniu z Panem? Jakże często przyjście do kościoła staje się tylko tradycją lub nawet przykrym obowiązkiem!
Kiedy Chrystus wzywa nas do maksymalizmu i jednoznaczności, podpowiada także, że warunkiem takiej postawy jest czujność! Mówi, że nie wystarczy wyznawać, że jest się przeciwnym zabijaniu. Jezus podsuwa jeszcze bardziej szczegółowe reguły: „Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi” (Mt 5). Zatem także myśli i postawy niezgodne z miłością bliźniego trzeba likwidować po to, ażeby być jednoznacznym. Aby to było możliwe, potrzeba stałej czujności. Wracając do przykładu świętowania niedzieli, można powiedzieć w następujący sposób: nie wystarczy mówić, że jest się wierzącym i że szanuje się niedzielę, ale trzeba potwierdzać to czynami. Przepełnione w niedzielę supermarkety, trzepane dywany i myte samochody to kilka z wielu przejawów desakralizacji niedzieli. Jak w takich postawach odkryć jednoznaczność?
Jan Paweł II we wspomnianym już liście pisał:
Z niewzruszoną wiarą w te prawdy oraz ze świadomością, że praktyka niedzielna kryje w sobie bogate dziedzictwo wartości, także ogólnoludzkich, chrześcijanie winni dziś reagować na naciski kultury, która pozwala, co prawda korzystać z dobrodziejstwa odpoczynku i czasu wolnego, ale często przeżywa go powierzchownie, czasem zaś sięga po formy rozrywki o wątpliwej wartości moralnej. Chrześcijanin poczuwa się oczywiście do solidarności z innymi ludźmi, gdy tak jak oni korzysta z cotygodniowego dnia odpoczynku, zarazem jednak jest głęboko przeświadczony o nowości i oryginalności niedzieli jako dnia, w którym ma świętować zbawienie swoje i całej ludzkości [...]. Jest naprawdę sprawą najwyższej wagi, aby każdy chrześcijanin uświadomił sobie, że nie może żyć wiarą i w pełni uczestniczyć w życiu chrześcijańskiej wspólnoty, jeśli nie bierze regularnie udziału w niedzielnym zgromadzeniu eucharystycznym.
W naszym podejściu do świętowania niedzieli widać odniesienie do Boga i wiary. Właśnie w tym świętowaniu można zobaczyć, czy nasza mowa jest tak, tak; nie, nie (por. Mt 5). Obyśmy umieli być jednoznaczni i zamiast szukać źródła problemów w Bogu (tak jak bohater przytoczonej na początku anegdoty), kierowali się do prawdziwego źródła, którym jest Chrystus Zmartwychwstały.
ks. Janusz Mastalski (źródło: https://www.ekspreshomiletyczny.pl/)