„Wydajcie godny owoc nawrócenia.” Mt 3, 8

Co musi się wydarzyć w życiu ludzkim, aby Bóg stał się naczelną wartością? Co musi dotknąć człowieka, aby zrozumiał, że prawdziwe ukojenie może znaleźć tylko w Bogu? Wielu, którzy przeszli jakąś tragedię, twierdzi, iż ból, cierpienie czy choroba zbliżają człowieka do Stwórcy. Ileż można spotkać dzieci dotkniętych chorobami terminalnymi, które w modlitwie, choć do końca jej nie rozumiały, znajdowały pocieszenie. Słuszne jest stwierdzenie, że cierpiące dzieci szybciej psychicznie i społecznie dojrzewają. Znane są wyciskające łzy ostatnie dialogi pięcio- czy sześcioletnich dzieci żegnających się z własnymi rodzicami; jakby czuły, że odchodzą. Dla nich jest to wybawienie, dla tych, którzy zostają – czas próby: albo bunt wobec Boga, albo powrót. Czyż i dorośli nie szukają w chwilach cierpienia pomocy u Boga? Kiedy nagle okazuje się, że wszystko zostaje w rękach Bożych, można już tylko oczekiwać na cud. Wtedy właśnie następuje nowe ustawienie hierarchii wartości. Pojawia się inny sposób myślenia i patrzenia. Nagle okazuje się, że pieniądze i praca zawodowa są nieistotne. Najważniejszą wartością staje się zdrowie i życie. Jakże pięknie o tym napięciu i zmianie myślenia w obliczu zagrożenia życia mówiła znana i lubiana aktorka Anna Seniuk. Jakiś czas temu zachorowała na nowotwór piersi. Walcząc z nim, powtarzała często słowa wiersza ks. Jana Twardowskiego, które zbliżyły ją do Boga: „w życiu musi być dobrze i niedobrze, bo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze”. Ta gra słów pokazuje ważną prawdę: człowiek odnoszący same sukcesy w konsekwencji staje się bezbronny wobec przeciwności życia.

W tym miejscu należy jednak zapytać, czy trzeba przeżywać dramaty, choroby, nieszczęścia, aby wracać do Boga. Adwent jest czasem weryfikacji postępowania. Nie należy czekać na doświadczenia losowe, które na nowo ustawią hierarchię wartości. Adwent jest czasem powrotu. Przesłaniem dzisiejszej Ewangelii jest wezwanie: „wydawajcie godne owoce nawrócenia” (por. Mt 3). Jakie konkretne wskazania zawarte są w tym krótkim, ale jakże wymownym zdaniu?

Aby był owoc, najpierw musi być zasiew. Jeśli mamy wydać godny owoc, najpierw musimy zasiać w sobie pewien niepokój dotyczący naszego trwania przy Bogu. Czy ja naprawdę jestem blisko Niego, blisko człowieka? Owym zasianiem jest także chęć bycia bliżej, a więc kierowania się Bożymi wskazaniami nawet wtedy, gdy w mass mediach słyszymy słowa przeciwne Kościołowi oraz kapłanom. Mamy wydać godny owoc, czyli owoc na miarę naszych możliwości. Dlatego też trzeba o ten owoc zadbać przede wszystkim w naszych rodzinach. Cytowana maksyma ks. Jana Twardowskiego o niedocenianiu dobrych chwil, kiedy nie ma tych złych, sprawdza się szczególnie w naszych domach rodzinnych. Trzeba zadbać o otwartość na siebie, o zlikwidowanie samotności i łez, które leją się bez potrzeby. Godny owoc jest niczym innym jak postępowaniem pełnym miłości i dobroci.

Stwórca w dzisiejszej Ewangelii bardzo precyzyjnie nazywa ów owoc. Ma on być owocem nawrócenia. Gdy sięgniemy do tekstów oryginalnych, okaże się, że hebrajskie szub (nawrócenie) posiada dwa odpowiedniki w języku greckim.

Najpierw oznacza powrót (epistrepho). Chodzi więc o zmianę kierunku swojego postępowania, szukanie sposobów powrotu. Nieraz w naszym życiu jest wiele zgorzknienia, frustracji przenoszonych na innych, ponieważ nie umiemy sobie poradzić z tymi emocjami. Nie chcemy się pogodzić z faktem złego samopoczucia, zmęczenia czy zdenerwowania bez powodu. Tworzy się wtedy atmosfera niepokoju, niechęci. Ileż w Polsce jest domów, do których nie chce się wracać, w których niedzielne przedpołudnie staje się czyśćcem na ziemi, trzeba bowiem udawać, że jest dobrze! Zatem owoc nawrócenia to powrót.

Jest jednak jeszcze jedno greckie słowo oddające sens wyrazu „nawrócenie”. To metanoia. Oznacza ono zmianę sposobu myślenia. Człowiek wracający do Boga zmienia sposób wartościowania, oceniania. Zmiana myślenia oznacza w konsekwencji odkrycie na nowo źródła życia, z którego można i trzeba czerpać. Tym źródłem ma być Chrystus, który uświadamia nam nasze błędy i wzywa do stanięcia w prawdzie. Niektórzy mogą się oburzać na takie radykalne stawianie sprawy. Przecież starają się być dobrymi katolikami (nikomu nic nie ukradli, nikogo nie zabili, pomagają innym). Dobra Nowina jednak pokazuje, że człowiek powinien dążyć nie tylko do tego, aby być dobrym, ale nade wszystko by być lepszym.

Dzisiejsza Ewangelia opisuje także czasy ostateczne. Pan na końcu przyjdzie i zapyta o postęp w naszej dobroci. Może między innymi będzie pytanie o wykorzystanie obecnego Adwentu. Warto zmierzyć się ze swoimi „zakonserwowanymi” nałogami i przyzwyczajeniami. Jeden z wiernych zadeklarował, że wprawdzie nie jest w stanie przestać palić (codziennie wypala trzydzieści papierosów), ale w Adwencie udaje mu się ich palić tylko piętnaście. To jest właśnie ten konkret, powrót, zmiana sposobu myślenia.

Znany jest wymowny polski aforyzm, który mówi: „Najlepszy sposób, aby odnosić sukcesy, to podążać za radami, które daje się innym”. Jeśli potrafimy innym świetnie radzić, to zaaplikujmy również sobie ważną radę: wydajmy godny owoc nawrócenia.

ks. Janusz Mastalski (źródło: https://www.ekspreshomiletyczny.pl/)