„Czuwajcie więc.” Mt 24, 42

Coraz częściej w prasie publikuje się różnego rodzaju rankingi i tabele, które są wynikiem podsumowania ankiet na temat wielu środowisk. Jedną z takich ankiet przeprowadzono w Anglii, dotyczyła ona lęku. Wśród wielu pytań zadano również takie„Czego Pan (Pani) boi się najbardziej?”. Odpowiedzi były dosyć zaskakujące i ułożyły się następująco:

  1. pająki,
  2. zamachy terrorystyczne,
  3. węże,
  4. wysokość,
  5. śmierć,
  6. dentysta,
  7. zastrzyk,
  8. wystąpienia publiczne,
  9. zadłużenie,
  10. podróż samolotem.

Lęk jest więc powszechnie obecnym uczuciem, towarzyszącym człowiekowi od początku jego istnienia. Może on mobilizować, ale ma także działanie paraliżujące. W jednej z polskich parafii doświadczyła go pewna kobieta, która przeżywała nieudany związek swojego syna. Lęk przed przyszłością ukochanego dziecka powodował bezsenność, frustrację, w konsekwencji przygnębienie paraliżujące wszelką aktywność.

Strach może jednak mieć i pozytywne skutki. Jest on też w pewien sposób wpisany w Adwent, który po raz kolejny rozpoczynamy. Dzisiejsza Ewangelia niesie ze sobą fundamentalne przesłanie Jezusa: „czuwajcie!”. Lęk z postawą czuwania jest organicznie związany. Chodzi o to, aby nie minąć się z Bogiem. Jest to więc strach przed – jak pisał św. Augustyn – „Bogiem przechodzącym obok”. Jest to obawa związana z właściwym wykorzystaniem czasu radosnego oczekiwania na przyjście Pana.

Rozpoczynamy Adwent. Przeżywamy początek roku liturgicznego. Kiedy mówimy o początku czegoś, zawsze mamy też na myśli koniec. Ewangelia mówi dziś właśnie o tym zakończeniu, kiedy Chrystus przyjdzie po raz ostatni, aby zaprosić nas na ucztę niebieską. Powinniśmy więc z pewnym lękiem (mobilizującym) pochylić się nad wezwaniem „czuwajcie!”. Co ono oznacza, co z niego wynika?

Czuwanie przede wszystkim zakłada aktywność. Czuwający człowiek nie może być bierny. Jeśli matka czuwa przy kołysce, to nasłuchuje, spogląda na swoje ukochane maleństwo. Jest aktywna, bo wie, że nie może „przespać” trwania przy dziecku. W Adwencie potrzeba takiej aktywności, polegającej na przysłuchiwaniu się swojemu sumieniu. Jest ono wpatrywaniem się w swoje serce, swoje wnętrze, aby dokonać przemiany i oczyszczenia. Ten wgląd w samego siebie jest potrzebny, aby nie minąć się z Bogiem. Adwent to czas zrobienia w sercu miejsca dla Chrystusa, co wiąże się z aktywnością zarówno modlitewną, jak i moralną. Czasem chodzi o drobiazgi, które zakłócają komunikację z Bogiem i innymi ludźmi. Święty Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu mówił: „Rozumiejcie chwilę obecną”. Ten Adwent się nie powtórzy. Trzeba więc go wykorzystać w pracy nad sobą. Jeśli nie zmobilizujemy się w tym czasie do aktywności w powrocie do Pana, będzie to czas stracony. Wtedy zaś naprawdę pojawi się lęk przed Bogiem przychodzącym.

Oprócz aktywności czuwanie zakłada jeszcze inną ważną postawę. Jest nią gotowość. Człowiek czuwający ma świadomość zagrożeń, które mogą być przyczyną wielu nieszczęść. Najlepszym obrazem tej gotowości jest czuwanie przy łóżku chorego. Ci, którzy pielęgnują obłożnie chorego, doskonale wiedzą, jakie zagrożenia czyhają w takiej sytuacji. Są to np. odleżyny, infekcje, które mogą doprowadzić do zapalenia płuc, a w konsekwencji do śmierci. Czuwający przy chorym są gotowi, aby im przeciwdziałać (np. zmieniając pozycję leżącego). Człowiek gotowy posiada środki do przeciwdziałania problemom. Owa gotowość jest chęcią sięgnięcia po nie. W Adwencie takim środkiem, który przeciwdziała minięciu się z Mistrzem z Nazaretu, jest łaska. Trzeba więc zadbać o stan łaski uświęcającej, o możliwość (gotowość) częstej Komunii Świętej. Trzeba cenić sobie stan łaski uświęcającej, ponieważ jest to gotowość na przyjście Pana. Święty Paweł w Liście do Rzymian apeluje: „przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa”. Jakże potrzebna jest postawa nieunikania Chrystusa oraz pragnienie spotkania się z Nim, gotowości przyjęcia Go do serca.

Trzeba zaznaczyć, że czuwanie zakłada jeszcze jedną postawę – postawę oczekiwania. Człowiek czuwający „wygląda”, wyczekując niecierpliwie na przyjście Tego, który przychodzi. To wyczekiwanie ma na celu nieprzeoczenie ważnych znaków, które zapowiadają przyjście. Znakiem może być zdarzenie losowe czy drugi człowiek. Coraz częściej naszą ojczyznę nękają różne klęski żywiołowe. Może to jest właśnie znak do opamiętania się dla współczesnej cywilizacji, dumnej ze swoich osiągnięć, która nie potrafi jednak dać sobie rady z naturą. Adwent ma być czasem odczytywania znaków. W Liście do Rzymian św. Paweł o tym rozpoznawaniu znaków pisze tak: „noc się posunęła, a przybliżył się dzień”. Wyglądajmy więc przyjścia Pana, ale bądźmy na nie przygotowani.

Carl Jung pisał przed laty: „Twoja wizja przyszłości rozjaśni się tylko wtedy, kiedy spojrzysz na własne serce”. Lękamy się przyszłości, lękamy się tego, co będzie jutro, pojutrze, za miesiąc. Jeśli w sercu będzie pokój, postawa czuwania, a więc aktywności, gotowości i oczekiwania, żadne „wichury życia” nas nie złamią. Zatem Adwent to czas czuwania, które wzmacnia.

ks. Janusz Mastalski (źródło: https://ekspreshomiletyczny.pl/)