XIII niedziela w ciągu roku (C)
„Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie.” Ga 5, 13
Męska część naszego społeczeństwa szczególnie pasjonuje się sportem i kibicowaniem. Oglądając w telewizji migawki z różnych zawodów, można się zastanawiać, jak to możliwe, że sport jest w stanie wyzwalać tak skrajne emocje i reakcje. Telewizja pokazuje kibiców, którzy wręcz się modlą na stadionie, aby ich drużyna strzeliła bramkę. Inni płaczą i rozpaczają, wznosząc ręce w górę w błagalnym geście. A później wszystko, co się działo na stadionie, przenosi się na ulice miast i do domów. Oprócz świętowania i zapijania świętowania jest wiele agresji, potyczek słownych. Jak wiele dramatycznych sytuacji spotykamy na naszych stadionach i ulicach! Można powiedzieć, że żyjemy w czasach, w których anarchia, przemoc, bitwy są na porządku dziennym. Skąd taka eskalacja problemu?
Odpowiedź jest wbrew pozorom prosta, a nawet banalna! Wszystko bierze się stąd, że chcemy być coraz bardziej niezależni, wolni. W imię wolności zrywamy wszelkiego rodzaju konwenanse. W imię niezależności i źle pojętej demokracji chcemy organizować na przykład parady równości. W imię wolności zrywamy z Dekalogiem, który przecież był podstawą ładu społecznego i moralnego poprzednich pokoleń. W imię tej pseudowolności coraz mniej osób widzi drogę do Chrystusa i Kościoła. Coraz więcej ludzi postępuje wobec własnego kanonu przykazań, w których wygoda i skuteczność stają się fundamentalnymi zasadami. Jan Paweł II mówił do nas w 1987 roku w Częstochowie:
Ludzkie dążenia do wolności deformują się czasem w różne formy niewoli. W niektórych krajach w totalitaryzm, w innych – w wolność pozorną, bezkierunkową, pozbawioną odpowiedzialności swawolę. Deformacja powstaje dlatego, że człowiek uległ szatańskiej iluzji, mówiącej jakoby mógł być jedyną miarą dobra i zła. Człowiek nie może być inaczej wolny, jak tylko przez miłość.
Kiedy dzisiaj słuchamy słów Chrystusa zwracającego się do tych, którzy chcą się zatrzymać i pożegnać z bliskimi, zanim wyruszą z Nim w drogę: „Nie cofajcie się, chodźcie!”, to nasze skojarzenia muszą podążyć w stronę wolności. Niestety, współczesny człowiek za dużo oblicza, czy się opłaca, czy nie straci zbyt wiele czasu. Dlatego też trzeba pochylić się nad czytaniami i odpowiedzieć sobie na pytania: Czym powinna być dla współczesnego człowieka wolność? Co to znaczy być człowiekiem wolnym? Tych zniewoleń w naszym życiu jest bardzo wiele! Tu nie chodzi tylko o grzechy nieczyste, alkohol czy papierosy! Zniewalać może gniew albo lenistwo! Jakie wskazania w dziedzinie wolności dają dzisiejsze czytania?
W postawie Elizeusza wobec Eliasza widać pierwszy element wolności. On w konsekwencji stał się sługą. Odczytał więc swoje powołanie. Wolność jest zatem powołaniem wpisanym w życie człowieka. Elizeusz pojął to bezbłędnie. Jeśli ktoś jest zniewolony, unieszczęśliwia domowników, z którymi żyje na co dzień. Jeśli ktoś jest zniewolony agresywnością, nie potrafi spokojnie rozmawiać, podejmować decyzji, zniewala sobą najbliższych. Człowiek ma obowiązek wyzwalania się ze złych przyzwyczajeń i stereotypów.
W Liście do Galatów czytamy: „Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie”. Jeśli człowiek jest wolny, umie służyć – służyć dobru drugiego. Tak często myślimy w sposób egoistyczny. Choćby klasyczny przykład, w którym córka chce wrócić z dyskoteki nad ranem. Jej pragnienia stoją w opozycji do lęku matki, która obawia się tego późnego powrotu. Egoizm nie pozwala na kompromis. Wolność od egoizmu pomoże w walce z zachciankami! Jest formą służby, w imię której rezygnuje się ze swojego pragnienia ze względu na miłość do bliźniego. Chodzi zatem o umiejętność myślenia w kategoriach: „ty”, „my”, a nie „ja”. Nie ma chyba większej choroby osobowości niż egocentryzm.
W tym samym czytaniu można także znaleźć apel św. Pawła: „Postępujcie według Ducha”. Człowiek wolny to ten, który postępuje według Ducha, a więc w swoich wyborach kieruje się prymatem ducha nad ciałem. Współczesny człowiek ulega zachciankom, staje się coraz bardziej wygodny. Socjologowie biją na alarm, bowiem statystyczny Polak najchętniej spędza swój wolny czas przed telewizorem, jednocześnie narzekając na kiepski program. Tylko prymat ducha nad ciałem umożliwia człowiekowi stawanie się wolnym. I tutaj dochodzimy do sedna wolności. Przytoczmy słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii: „Kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”. Oznacza to, że jeśli człowiek jest niekonsekwentny, nie potrafi wejść na drogę maksymalizmu, to nigdy nie będzie do końca wolny. Zniewolenie zaczyna się od niewinnego pierwszego razu. Może ktoś stwierdzić: „Jedno piwo nie czyni człowieka nałogowcem”. Trzeba jednak powiedzieć, że od tego zniewolenie się zaczyna, bo następuje przekroczenie pewnej granicy sumienia. Człowiek wolny to człowiek konsekwentny.
Trzeba więc dziś popatrzeć na własne zniewolenia i nazwać je po imieniu! Leopold Staff napisał w jednym z utworów: „Wolność nie jest ulgą, lecz trudem wielkości”. Chciejmy być wielcy!
ks. Janusz Mastalski
XIV niedziela w ciągu roku (C)
„Wasze imiona są zapisane w niebie.” Łk 10, 20
Chrześcijaństwo jest religią sukcesu i radości. Nie jest natomiast religią niepowodzeń i smutku. Jak to możliwe? Na to pytanie odpowiada między innymi czytana dziś w kościołach Ewangelia. Poszukajmy w niej zatem dowodów na prawdziwość powyższych twierdzeń.
Chrześcijaństwo religią zadań
Chrześcijaństwo jest religią jasnych i konkretnych zadań. Zadań wyznaczanych, wskazywanych i przekazywanych ludziom do wykonania przez samego Boga. Co dnia chrześcijanie w modlitwie nawiązują kontakt z Bogiem. Można powiedzieć, że meldują się jak żołnierze u dowódcy na odprawie przed bitwą, by otrzymać zadania do wykonania w bitwie dnia. O tej spoczywającej na nich powinności pamiętają dzięki wypowiadaniu w modlitwie Ojcze nasz słów: „bądź wola Twoja”.
Chrześcijaństwo religią przyjaźni
Nie jest przypadkiem, że żyjemy wśród tych, a nie innych ludzi, jesteśmy spokrewnieni właśnie z tymi, a nie z innymi, i musimy – czy chcemy, czy nie chcemy – współpracować z takimi, a nie innymi. Ewangelia uczy, że nie zdecydował o tym przypadek, lecz opatrzność. A więc właśnie ci są i będą dla nas najlepszymi współpracownikami w pełnieniu woli Bożej. Stąd chrześcijanie dalecy są od narzekania w stylu: „Z tymi ludźmi nic nie da się zrobić”. Dalecy są od marzycielstwa noszącego znamiona samousprawiedliwienia: „Gdybym mógł współpracować z innymi, to dokonywałbym wielkich dzieł”. Chrześcijanin zdaje się w doborze ludzi na Pana Boga, a zatem konsekwentnie ich akceptuje. Dzięki temu nie traci czasu, lecz wykorzystuje go na wspólne odnalezienie, podjęcie i uczciwe wypełnienie woli z nieba. I wtedy dochodzi do czegoś znakomitego, a mianowicie do zbliżenia pomiędzy ludźmi. Współdziałające ze sobą w wykonaniu Bożego zadania strony wchodzą na drogę bliskości, której kresem i zwieńczeniem jest przyjaźń z Bogiem i ze sobą nawzajem.
Chrześcijaństwo religią jakości
Przekazując owe zadania, Bóg równocześnie ostrzega chrześcijan przed próbą uznania ich wyłącznie za własne. „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Chodzi w tej przestrodze także o to, by chrześcijanie rzetelnie przykładali się do owych zadań i wypełniali je ze świadomością osobistej odpowiedzialności przed Bogiem. Ale na tym nie koniec. Jezusowa przestroga ma za zadanie uzmysławiać chrześcijanom wielkość i złożoność dzieł zleconych im do wykonania. Można się tą wielkością nie tylko zafascynować, ale i jej przestraszyć, a stąd już tylko krok do odstąpienia od ich wykonania. Można się też przestraszyć niewielką liczbą ludzi wybranych przez Boga do danego dzieła. Można ulec lękowi, widząc skromność – wręcz ubóstwo! – środków oddanych nielicznym Bożym pracownikom do dyspozycji. Przestroga owa ma zatem, z woli Jezusa, przypominać chrześcijanom, że w podejmowanych przez nich dziełach większe znaczenie ma łaska, boska mądrość i wszechmoc niż ich wysiłek. Ważniejszy jest profesjonalizm wyznaczonych do dzieła niż ich liczne zastępy. Dla Boga, sukcesu Jego dzieł i dla pomyślności tego świata nie jest ważne to, czym tak się szczycimy i upajamy - wielka liczba chrześcijan, ale istotna jest jakość religijna, moralna i intelektualna poszczególnego człowieka, a tym samym całej wspólnoty wierzących. Bóg kładzie nacisk na jakość, a nie na ilość.
Chrześcijaństwo religią reguł
Bóg jest znakomitym Ojcem. Wyznacza swoim dzieciom zadania do spełnienia, osobiście dobiera ludzi, z pomocą których je wykonają, a także pokazuje im reguły działania, jakich winni przestrzegać. Śledząc Ewangelię, możemy je rozpoznać. Oto niektóre z nich podane w dziś odczytanym fragmencie z Dobrej Nowiny.
1. Nie zapominajcie, że działacie z boskiego upoważnienia i na boskie polecenie. Działajcie zatem z poczuciem godności i mocy. „Idźcie, oto was posyłam”.
2. W działaniu ściśle trzymajcie się boskich reguł. Nie ulegnijcie pokusie wypełniania woli Bożej wedle reguł tego świata. „Posyłam was jak owce między wilki”.
3. Nie traćcie czasu na błahostki, lecz cali oddajcie się wykonaniu powierzonych wam zadań. „Nie noście z sobą trzosa [...], nikogo w drodze nie pozdrawiajcie”.
4. To, co Bóg zlecił wam do przekazania innym, przekazujcie tylko tym, którzy tego pragną. „Najpierw mówcie: «Pokój temu domowi». Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim”.
We wspomnianym fragmencie Ewangelii tych reguł jest o wiele więcej, ale nie trzeba ich tu wszystkich wymieniać. I nie o to chodzi. Możemy przecież w dowolnej chwili otworzyć Biblię, by je sobie przypomnieć i zgłębić w prywatnej medytacji.
Chrześcijaństwo religią sukcesu
Obowiązkiem chrześcijanina jest rozliczyć się przed Bogiem z powierzonych mu do wykonania zadań. Nikt z tej powinności nie jest zwolniony. Bóg czeka na takie sprawozdanie. Ludzie pełniący wolę Boga mają prawo i powinni się radować z wypełnienia powierzonych im zadań i ich owoców. Ale nie wolno im na tym poprzestać. Winni, uczy Jezus, uświadomić sobie, że najważniejszym owocem, zrodzonym z wypełnienia zadań wskazanych przez Boga, jest fakt bycia w tym czasie z Bogiem. Ten owoc pojawia się zawsze tam, gdzie człowiek działa nie tylko w imię i z upoważnienia Boga, ale ściśle wedle reguł wskazanych przez Niego. Właśnie to decyduje o sukcesie. I to wiecznym sukcesie. Czytamy bowiem w Ewangelii: „Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie”. Mając to wszystko na uwadze, możemy być pewni, że religia, której jesteśmy wyznawcami i głosicielami, jest religią sukcesu i radości nawet wśród klęsk, jakie spadają na chrześcijaństwo. Bądźmy za to wdzięczni Panu Jezusowi.
ks. Rafał Buchinger
źródło: https://www.ekspreshomiletyczny.pl/