„Czemu zwątpiłeś…?” Mt 14, 31

Spacerując kiedyś po Krakowie, zobaczyłem dwoje staruszków trzymających się pod rękę, idących spokojnym krokiem, rozmawiających ze sobą, pełnych szczęścia i miłości. Oni są szczęśliwi, pomyślałem! Mają siebie i swoją miłość, mają spokój i nawet dobre zdrowie, mają wreszcie Boga, którego stale proszą o błogosławieństwo.

Jak niewiele potrzeba ludziom, aby byli szczęśliwi! Jakże łatwo można znaleźć szczęście już w tym życiu! Zdarza się jednak nieco inaczej... Posłuchajmy o tym, co mówią dzisiejsze czytania biblijne, które uczą nas, jak odnaleźć szczęście w życiu.

Najpierw popatrzmy na napięcie pomiędzy hałasem a ciszą, trzęsieniem ziemi a trwałością skały i wreszcie huraganem a powiewem delikatnego wietrzyku. Pierwsze czytanie opowiada o spotkaniu Boga przez Eliasza. Zdarza się, że człowiek oddaje się cały pędowi życia. Zabiegany i w pośpiechu zapomina o tym, co najważniejsze! Wydaje mu się, że jeśli o nim nie będzie głośno, jeśli nie zostawi po sobie śladu na przystanku autobusowym czy w schronisku górskim, to jego istnienie nie będzie miało sensu. Tymczasem Księga Królewska mówi o czymś dzisiaj niemodnym i mało popularnym – o ciszy i łagodności. Tu jest pierwsze szczęście, o którym przypomina Bóg. W kontekście tych zaawansowanych wiekiem małżonków – to właśnie ich cicha i spokojna rozmowa daje im szczęście. Mają do kogo się odezwać i ma kto ich wysłuchać. Ich dzieci i wnuki żyją w pędzie i nie mają czasu dla rodziców i dziadków. Ale oni mają siebie nawzajem i prowadzą niekończące się rozmowy o ich pociechach, o ich młodości, o ich chorobach, o znajomych. Tysiące tematów, bo prawdziwa miłość się nie starzeje!

Drugie napięcie jest między wiarą i życiem codziennym. O tym mówi dzisiejsza Ewangelia. Piotr zwraca się do Jezusa kroczącego po jeziorze: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. I rzeczywiście wyszedł z łodzi i przyszedł po wodzie do Jezusa! Piotr – tak samo jak Jezus – chodził po Jeziorze Galilejskim! Jaka potężna wiara! Ale gdy silny wiatr się zerwał, przeląkł się i zaczął tonąć. Wówczas zawołał: „Panie, ratuj mnie!”. Pomiędzy naszym życiem i naszą wiarą w Jezusa istnieje ciągłe napięcie. Niekiedy my też „chodzimy po wodzie” i wszystko nam się udaje, ale innym razem codzienność nas pokonuje i wydaje się nam, że już nie ma dla nas ratunku, że Bóg nas opuścił! Trzeba wówczas zawołać: „Panie, ratuj mnie!”. Nasi starsi bohaterowie także mają w sobie owo napięcie: życie i wiara. Życie może się dla nich zakończyć nawet dziś! Ich znajomi już dawno są na cmentarzu... a dla nich samych zostało najwyżej kilka czy kilkanaście lat życia. Jednak wierzą, że skoro razem żyli sześćdziesiąt z górą lat, to i w śmierci będą razem, a Bóg – już po tamtej stronie – znów ich połączy.

Ostatnie napięcie istnieje w głębi naszego serca. Wiele planów i marzeń kotłuje się bez przerwy w naszych duszach. Marzymy o różnych osiągnięciach i sukcesach. Często są to sprawy doczesne i materialne. Są jednak między nami i tacy ludzie, którzy wśród swoich planów mają taki, którym jest własna świętość. Marzymy, aby być świętymi, ale rzadko przykładamy się do świętości jak trzeba. Aby zrobić karierę zawodową ludzie poświęcają często nieprzespane noce, wygody, a do nieba wielu z nas chciałoby jechać autobusem albo nawet samolotem, i to jeszcze najlepiej w business klasie za darmo! To jednak jest niemożliwe. Do szczęścia w niebie idzie się drogą krzyża. Nasi bohaterowie nacierpieli się w swoim życiu niemało. On pracował na kolei 40 lat, ona w domu wychowywała dzieci i pracowała chałupniczo, robiąc szczotki i pędzle. Teraz już mogą odpocząć od pracy, bo i zdrowie nie to, ale ciągle pracują modlitwami! Modlą się wspólnie, odmawiając codziennie cały Różaniec (cztery części) za dzieci, wnuki i prawnuki. Stale pracują modlitwą, czasem nawet przysypiając ze zmęczenia i utrudzenia.

Co jest więc naszym szczęściem? Zastanówmy się teraz, czy to jest szczęściodajne, co jest doczesne i przemijające, czy też to, co trwa przez całe życie i w wieczności. Czy szczęście da kariera, pieniądze, władza, czy też spokojny dom i miłująca się rodzina? Wreszcie czy spełnienie dadzą nam przyjemności, rozrywka, powierzchowność, czy też głębia, cisza i dążenie do doskonałości? Niech każdy z nas odpowie w swym sercu. Psalmista śpiewał: Pan sam szczęściem obdarzy!”. Od Boga oczekujmy największego szczęścia, ale i sami nawzajem obdarzajmy się dobrem.

ks. Bogdan Zbroja (źródło: https://www.ekspreshomiletyczny.pl/)