„Maryja zmieszała się na słowa anioła i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.” Łk 1, 29

Przed świętami w 2003 roku Jan Paweł II mówił do zebranych w auli św. Pawła:

Każdy człowiek marzy o świecie bardziej sprawiedliwym i solidarnym, w którym godne warunki życia i pokojowe współistnienie przyczyniałyby się do kształtowania harmonijnych relacji pomiędzy ludźmi i narodami. Często bywa jednak inaczej. Przeszkody, konflikty i trudności różnej natury pojawiają się w naszym życiu, a niekiedy niemal je wypełniają. Siły i odwaga potrzebne do zaangażowania się w to, co dobre, mogą ustąpić złu, niekiedy bowiem zdaje się, że zdobywa ono przewagę. W takich właśnie chwilach przychodzi nam z pomocą nadzieja. Tajemnica Bożego Narodzenia, którą za kilka dni przeżyjemy na nowo, daje nam pewność, że Bóg jest Emmanuelem – Bogiem z nami. Dlatego nigdy nie powinniśmy czuć się osamotnieni. On jest nam bliski, stał się jednym z nas, przyjmując ciało w dziewiczym łonie Maryi. Dzieląc nasz pielgrzymi los na tej ziemi, sprawił, że możemy osiągnąć radość i pokój, których pragniemy w głębi naszego serca.

Te słowa w obecnych czasach są jak balsam, bowiem tak wielu ludzi jest smutnych, sfrustrowanych i rozczarowanych. Adwent jest rzeczywiście czasem oczekiwania na Nadzieję. Sposób tego oczekiwania ukazuje nam dziś Maryja, która w chwili zwiastowania „zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1). Kluczem do twórczego wyglądania Pana jest słowo „rozważać”. Cóż ono w kontekście zbliżających się świąt może oznaczać? Odpowiedzi poszukajmy w pewnym autentycznym wydarzeniu.

Córka starszego człowieka zapytała lokalnego duszpasterza, czy zechciałby przyjść i pomodlić się z jej ojcem. Kiedy duszpasterz przybył, znalazł starszego mężczyznę leżącego w łóżku z głową podpartą na poduszkach. Przy jego łóżku stało puste krzesło. Duszpasterz pomyślał, że starszy człowiek został zawiadomiony o jego wizycie i zagadnął: „Przypuszczam, że spodziewałeś się mnie”. Odpowiedział: „Nie. Kim jesteś?”. Przybyły przedstawił się i rzekł: „Widzę puste krzesło. Myślałem, że wiedziałeś, iż przyjdę porozmawiać”. „Ach, tak, krzesło...” – powiedział złożony chorobą człowiek. „Czy zechce ksiądz zamknąć drzwi?” Zaintrygowany duszpasterz zamknął drzwi. „Nigdy nie mówiłem o tym nikomu, nawet mojej córce – powiedział mężczyzna – ale przez całe życie nie wiedziałem, jak się modlić. W kościele byłem przyzwyczajony słuchać księdza mówiącego o modlitwie, ale to mi się gdzieś w życiu rozmyło. Zaniedbałem się całkowicie w modlitwie aż do pewnego dnia, kiedy to cztery lata temu mój najlepszy przyjaciel powiedział: „Janie, modlitwa jest właściwie prostym sposobem rozmowy z Jezusem. Coś ci podpowiem. Usiądź na krześle oraz ustaw drugie krzesło przed tobą i w wierze zobacz na tym pustym krześle Jezusa. To nie jest zjawa, ponieważ on obiecał: «Będę z tobą zawsze». I wtedy rozmawiaj z Nim w ten sam sposób, w jaki to robisz teraz ze mną”. Więc spróbowałem tego i polubiłem to tak bardzo, że robię to po parę godzin każdego dnia”.

Rozważać wolę Bożą, odczytywać znaki, oznacza przede wszystkim rozmawiać z Bogiem. Ma to być rozmowa w cztery oczy, bardzo osobista i szczera. Tak przecież modliła się Maryja, choć w pierwszym momencie zmieszana, później próbowała wgłębić się w Boże zamysły. Trzeba zatem, zgłębiając wolę Bożą, odczytywać znaki, które Pan nam daje na dzisiejszej adwentowej drodze. Trzeba ustawić puste krzesło, aby mógł na nim „zasiąść” prawdziwy Przyjaciel. A później zapytać: Co mogę jeszcze zrobić, aby dobrze przygotować się na noc betlejemską? Wskaż mi, Panie!

Jest jednak jeszcze drugi sposób rozważania słowa Bożego. Maryja nie tylko modliła się po powołaniu, ale nade wszystko zabrała się do pracy. Poszła do św. Elżbiety, pomagała jej, a potem starała się usłyszane na modlitwie słowa zamieniać w czyn. Zatem rozważać znaczy także działać. Nie jest to jednak łatwe, szczególnie wtedy, gdy nasze intencje są źle odbierane, a zacietrzewienie innych krzywdzi i zniechęca do dalszego działania. Pięknie ten stan opisywała Matka Teresa z Kalkuty, która była przekonana, że warto służyć mimo wszystko:

Ludzie są nieracjonalni, nielogiczni, egocentryczni. Nieważne – KOCHAJ ICH!

Jeśli czynisz dobro, przypiszą Ci ukryte, egoistyczne cele. Nieważne – CZYŃ DOBRO!

Jeśli będziesz realizować swoje cele, spotkasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów. Nieważne – REALIZUJ JE!

Dobro, które uczyniłeś zostanie zapomniane. Nieważne – CZYŃ DOBRO!

Uczciwość i szczerość uczynią Cię bezbronnym. Nieważne – BĄDŹ SZCZERY i UCZCIWY!

To, co budowałeś przez lata, może być zniszczone w jednej chwili. Nieważne – BUDUJ!

Jeśli pomożesz ludziom, będą urażeni. Nieważne – POMAGAJ IM!

Jeśli służąc światu, dasz z siebie wszystko, potraktują Cię kopniakiem. Nieważne – DAWAJ Z SIEBIE WSZYSTKO!

Dziś przeżywamy czwartą niedzielę Adwentu. Stoimy niejako na progu świąt Bożego Narodzenia. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby był to tylko czas jedzenia, picia i spotykania się z najbliższymi. Przeżywanie tych dni musi wynikać z osobistych zamyśleń adwentowych. Skutki tych rozważań powinni dostrzec najbliżsi.

Czy jednak stać nas na rozważanie słowa Bożego przemieniającego nasze serca i umysły? Czy stać nas na konsekwentne pełnienie woli Bożej?

ks. Janusz Mastalski https://www.ekspreshomiletyczny.pl/)